Nie wiem kim jestem
Kim będę dla Ciebie
Lecz uśmiech Twój złoty
Rozdziera przede mną powietrze
Me serce wywraca do góry nogami
I wysypuje
Wszelkie drobiazgi jak
Smutki, złości i znoje
Bo czymże są one
Jeśli nie zbędnym ciężarem
Nie wiem kim jestem
Kim będę dla Ciebie
Lecz uśmiech Twój złoty
Rozdziera przede mną powietrze
Me serce wywraca do góry nogami
I wysypuje
Wszelkie drobiazgi jak
Smutki, złości i znoje
Bo czymże są one
Jeśli nie zbędnym ciężarem
Przetrwałem życie
Dlaczego miałbym obawiać się
Śmierci
Skruszony został lód
Wszystkie bramy pogięte
Padł każdy kolejny mur
Jak ogień i wiatr
Co za nic ma
Kamienie ułożone misternie
Do lochów się wdarł
Gdzie bez okien i drzwi
Tkwi
To co zakopałem na dnie
Teraz uwolnione
Obraca twierdzę w puch
Taką siłę miał
Słodki dotyk Twoich ust
Parę krótkich chwil
Nieznanych jeszcze dni
To wszystko złoży się
W przepiękny długi sen
Przepełniony marzeniami
Oprószony pragnieniami
Więc nie bój się utonąć w Nim
By narodzić się na nowo
Wśród pięknych dni
Najpierw był uśmiech
Przeszył mnie na wskroś
Przez źrenicę zwężoną
Do duszy i serca się wkradł
Potem ten głos
Dla uszu tak przyjemny
Jak błękitu morza szum
Jednak to wszystko nic
Gdy zobaczyłem oczu blask
Gdzie zatopiono wiele barw
I radości słodkiej smak
Oceanu kolor lazurowy
Bursztynem lekko ubarwiony
I ten najcudowniejszy
Wiosny odcień szmaragdowy
Wszystko składa się na Ciebie
Na Twe serce czyste
Duszę nicią dobra utkaną
Umysł pięknem wyobraźni naznaczony
To Ty,
Co skradasz moje sny
Porcelanowa dusza
Lazurem źrenic skryta
Jedwabiem serca
Na brzegach podszyta
Zaklęta w ust czerwieni
Pięknem namalowana
Na duszy
I ciele
Literą dobra opisana
Krucha
I delikatna
Serce to wezmę w swe dłonie
I na swoim z czułością ułożę
By już nigdy nie zagroził
Najmniejszy nawet złego duch
Powietrza dobre tchnienie
Uchylonym oknem
Wdarło się do sieni
Wiosny dając smak
Gdy drzwi otworzyłaś
Gdy na krótką chwilę
Wszystkich słońc promienie
Od Twych uśmiechniętych
Źrenic odbiły się w zachwycie
Ten lekki podmuch
Co duszę mą poruszył
Ten w którym
Zakochałem się skrycie
Jedna chwila
Jakieś słowo
Czekałem na Twój znak
Serce?
Chciało trwać
Nadziei mały krok
Czyniło w każdą noc
Nie umiera nic
Za co ktoś chce żyć
A teraz znowu mam
Moc Twoich słów
Oraz szczęścia mego raj
Gdzieś pośród pustki
Na wzburzeniu fal
Unosi się zielony blask
Szmaragdowe oko Smoka
Co pustego okrętu zdobi dziób
Pozrywane żagle,
Pełne dziur
Skrzypienie desek i morza szum
Słychać tylko po pokładzie
I Smok
Z jednym okiem
A gdzie drugie?
Nie pamięta już
Wpatrując się przez wburzone morze
Uporczywie horyzont rozrywając
By znaleźć bezpieczny port
Gdzie ukryty nowy blask
Gwar załogi co wypełni wnętrza
Lecz czy to nie marzenia
Pomylonym umysłem
Przerobione na fałszywe wspomnienia
Czy istniał?
Czy istnieje jakikolwiek dom?
Stoi i czeka
U stóp opadają
Połacie skóry
Od ciała odrywane
Zapomnienia czas
Farby z zamierzchłych lat
Niegdyś dumny
Dziś nadzieją
Smutne w bezruchu oczy
W horyzont wpatrzone
I czeka
Aż kolejnej wiosny wiatr
Przyniesie ze wspomnień
Znany smak